piątek, 1 sierpnia 2014

Informacje

Przepraszam was, że musieliście tak długo czekać ale nie miałem żadnego dobrego pomysłu na następny rozdział. Mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejny post.

piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 1

Płynąłem i płynąłem. Nic się nie działo. Żadnych sztormów ani huraganów. Jednym słowem: spokój. Lecz gdy już dopływałem do trójkąta, coś zatrzęsło moim okrętem. Zerwał się silny wiatr, fale były coraz większe i zaczęły kołysać moim statkiem na boki. Pomyślałem, że to nic strasznego. Nieraz już przeżywałem takie sztormy. Chociaż jeszcze nawet nie byłem pełnoletni. Jednak fale stawały się coraz silniejsze. Straciłem kontrolę nad statkiem. Płynął gdzieś ale nie wiedziałem gdzie bo przez ten sztorm nie mogłem nic zobaczyć. Nagle mój statek rozbił się o coś i straciłem przytomność.
Gdy się obudziłem leżałem na pustej plaży. Podniosłem się i zobaczyłem swój rozbity statek. Był cały w zgliszczach. Ster leżał na piasku, żagle były podziurawione a cała reszta popękana.
Jak ja teraz wrócę do domu. - Pomyślałem.
Popatrzyłem za siebie i zobaczyłem wielką dżunglę. Zrozumiałem że jestem na jakiejś wyspie. Nie wiedziałem jak przeżyję. Miałem tylko tyle prowiantu, żeby wystarczyło mi na tydzień. Pomyślałem że muszę jak najszybciej naprawić swój okręt. Inaczej umarłbym z głodu. No chyba że zrobiłbym sobie lekcję przetrwania. Wtedy sam zdobywałbym sobie pożywienie. Postanowiłem zwiedzić wyspę. Może znalazłbym coś co pozwoliłoby mi naprawić łódź, na przykład coś ostrego do ścięcia drzewa. Szłem wzdłuż plaży ale nie było tam nic więc poszłem wgłąb dżungli. W pewnej chwili usłyszałem jakąś muzykę. Ulżyło mi bo pomyślałem że jestem uratowany, skoro byli tu ludzie to może pomogliby mi. Poszłem w tamtą stronę by zobaczyć skąd dobiega muzyka. Gdy zobaczyłem co to, serce podeszło mi do gardła. To byli kanibale. A muzyka dobiegała z bębnów. Akurat odbywała się ceremonia "zjedzenia kolegów". Pomyślałem, że już po mnie. Gdy mnie znajdą, zabiją i zjedzą mnie. Musiałem jak najszybciej wydostać się z tej wyspy. Poszłem dalej. Miałem nadzieję że nie ma ich więcej. Ulżyło mi bo poza tamtymi na wyspie nie było więcej kanibali. Ale zmartwiło mnie to że nie znalazłem niczego co pomogłoby mi uciec z tamtąd. Zaczęło się ściemniać. I tak nie poszedłbym spać bo zbyt bałem się że ci ludożercy znajdą mnie gdy ja będę w trakcie snu. Bałem się też, że w nocy obejdą wyspę, zobaczą mój okręt i zaczną mnie szukać. Postanowiłem stać na warcie.

Prolog

Cześć. Jestem James Maslow. Mam 17 lat i za 4 miesiące skończę 18. Mieszkam w Londynie i nieustannie podróżuję. Gdy tylko wrócę do domu od razu wyjeżdżam w następną podróż. Często pływam statkiem.
 
Gdy wróciłem z wyprawy na bezludną wyspę byłem wyczerpany.  Od razu położyłem się do łóżka. Wcale nie przejmowało mnie to że jest dopiero druga po południu.
Obudził mnie telefon. Wstałem z łóżka i odebrałem. Był to jakiś facet który poprosił mnie żebym wyruszył w podróż. Tym razem do trójkąta bermudzkiego. Wiem że to miejsce jest podobno przeklęte więc się trochę przestraszyłem. Powiedział mi też że dostanę od niego 2 000 000 dolarów jeśli przywiozę mu stamtąd jakieś niebieskie kwiaty które nazywają się lilie wężowe. Pomyślałem że dwa miliony to dość dużo więc zacząłem się pakować. Pojechałem do portu, wsiadłem na statek i ruszyłem...